sobota, 24 stycznia 2015

El Chalten

Kilka dni temu dotarliśmy do El Chalten. Mala mieścina(żeby nie potwierdzić dziura) u podnóża najpiękniejszego(a na pewno najwyższego) szczytu Patagonii - Fitz Roya. Do Chalten jedzie się przez El Calafate gdzie mieliśmy krótką przerwę, zdążyliśmy kupić bilety na lot do Buenos na 29 stycznia oszczędzając sobie tym samym około 35 godzin w autobusach. Skoro juz o nich mowa(autobusach rzecz jasna) to trzeba naprawdę pochwalić tutejszych przewoźników. Autobusy da wygodne, punktualne, jedynie bagaż ma na co narzekać bo kierowcy naprawdę się z nim nie cackają, dlatego kruche rzeczy lepiej mieć zawsze przy sobie. Ale wróćmy do El Chalten następnego dnia po przyjeździe uciekliśmy w góry pod Fitz Roya... Bajka... Chyba każdy wspinacz jest onieśmielony jego widokiem. Nie inaczej bylo ze mną... Będę tu musial wrócić. Po ok 9 km dotarliśmy do campingu-darmowego jak wszystkie w tutejszym parku narodowym. Gdyby tak u nas... Następnego dnia dotarliśmy do niego... Widoki były przepiękne strzeliste ściany Fitza widziane z bliska działają na wyobraźnię... Ale ile można siedzieć e jednym miejscu? Po kilku godzinach pokonywalismy szlak do kolejnej doliny aby zobaczyć Cerro Tore. Niestety widzieliśmy je tylko przez chwilę, chyba jest to bardzo nieśmiały szczyt ponieważ caly czas chowa się za chmurami. Po 3 dniach zmęczeni, ale zadowoleni wróciliśmy do miasta teraz odpoczywamy.n będziemy tu jeszcze 2 dni potem jedziemy na lodowiec Perito Moreno i... niestety do domu. Ma deser jak zwykle porcja zdjęć z ostatnich kilku dni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz